Moje wspomniania Air Show 1995 Babie Doły

Chciałbym wrócić pamięcią do pierwszych pokazów międzynarodowych Air Show 1995 jakie zostały zorganizowane w 1. Dywizjonie Lotnictwa MW na lotnisku Babie Doły.

Wszystko zaczęło się już jesienią 1994 roku kiedy to Brygada Lotnictwa MW zaczęła przygotowywać się do zaplanowanych na lipiec 1995 roku pokazów lotniczych. Wśród zaproszonych gości miały pojawić się także ekipy zagraniczne związane z lotnictwem morskim oraz niektóre statki powietrzne z Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju.

Zaproszone zostały m.in.: Biało-Czerwone Iskry, samolot I-22 Iryda czy MiG-29, który z niewiadomych przyczyn nie pojawił się na pokazach. Nie zawiedli nas, nasi bliscy sąsiedzi na samolotach MiG-23MF ze Słupska czy Su-22M-4 z Piły oraz słynna niegdyś grupa pokazowa latającą na śmigłowcach Mi-24W z Inowrocławia. Do tego doborowego towarzystwa dołączyła reprezentacja gospodarzy z poczciwymi samolotami MiG-21bis z 1. DLMW.

Ówczesny dowódca – kmdr ppor. pil. Zenon Chojnacki powierzył to zadanie szefowi strzelania powietrznego 1. DLMW – kmdr. por. pil. Stanisławowi Pietraszkiewiczowi (promocja 76), który od razu wziął się ostro do pracy i wytypował pierwszego pilota, który miał objąć stanowisko dowódcy klucza i prowadzącego słynną „czwóreczkę”.

Od lewej; por. Wojciech Łagódka, kpt. Antoni Dołęga, kpt. Wiesław Krawczyk i kmdr ppor. Józef Głowacki. Foto Kazimierz Majchrzak

Tak po latach wspomina ten czas – kmdr ppor. pil. rez. Wiesław Krawczyk. „Stasiu zaproponował mi prowadzenie „czwóreczki”, pytając się kogo bym obok siebie widział w kluczu. Odpowiedziałem zdecydowanie: Ziutka, Antka, Krzysiek – nie chciał, Cześka nie było – odmówiłem prowadzenia. Powiedziałem, że Ziutek jest starszy stopniem i było by niezręcznie. Chciałem być prowadzonym, aby doprowadzić do odległości pokazowych, a nie zgodnie z Programem szkolenia jak chciał kmdr Chojnacki. Widziałem „rombik” w Białej Podlaskiej i wiedziałem jakie mają być odległości. Liczył się dla mnie pokaz, a nie ambicje osobiste. Miałem i tak świetne referencje.

Po długim namyśle, kmdr ppor. pil. Józef Głowacki zgodził się na powierzoną mu funkcję lecz postawił jeden warunek, że to on zadecyduje, kto będzie latał w zespole i na jakiej pozycji. I tak też się stało. Pierwszą nominację do pokazowego klucza otrzymał – kpt. mar. pil. Antoni Dołęga (promocja 80) oraz kpt. mar. pil. Wiesław Krawczyk (promocja 82). Po wspólnym uzgodnieniu z dowódcą 1. DLMW jako czwarty do zespołu dołączył por. mar. pil. Wojciech Łagódka (promocja 85), który latając w tak doborowym towarzystwie szybko wznosił się na wyżyny kunsztu lotniczego.

Star klucza samolotów MiG-21bis podczas czerwcowych treningów. Foto Jarosław Wróbel

Na przełomie kwietnia i maja zaczęto konstruować zespół składający się z 4 samolotów. W tym momencie decydujący głos miała teraz sekcja inżynieryjna. Tak po latach wspomina ten ciekawy okres przygotowania do pokazów mjr rez. Henryk Gniech. „Najpierw wybrano grupę samolotów tzw. pewniaków, które w eksploatacji miały najmniej usterek. Następnie poproszono wytypowanych pilotów, aby dali swoje uwagi na których chcą latać. Niektóre numery się pokrywały więc nie było problemu. Do tego każdy samolot musiał mieć zapas resursu, aby nie wyszło tak, że dzień przed pokazami trzeba zmieniać samolot bo kończył mu się resursu. Gdy to wszystko ustalono i dopasowano samoloty do pilotów, zaczęto treningi. Samolot zapasowy był zawsze na lotach treningowych z tym, że on już tych wszystkich warunków nie musiał spełniać bo był na dany dzień”. 

Tymczasem personel latający długo zastanawiał się nad treścią prezentacji, aby pokaz był atrakcyjny dla zgromadzonej publiczności. Z początku odbywały się loty na zasadzie wydzielenia jednego z wylotów podczas normalnych lotów dziennych. Z natury był to 3 wylot. Piloci „dopasowywali” sobie samoloty. Komandor ppor. pil. Głowacki jako prowadzony miał od samego początku do końca samolot 8870 z eskadry A, 2 klucza. Technikiem samolotu był chor. Edward Sokołowski. Kpt. Dołęga miał samolot 8861 z eskadry A, 2 klucza. Technikiem samolotu był chor. Krzysztof Kruczek. Kpt. Krawczyk latał na samolocie 8971 z eskadry B, 2 klucza. Technikiem był chor. Krzysztof Sułek, zaś por. Łagódka latał na samolocie 1029 z eskadry A, 1 klucza. Technikiem samolotu był st. chor. sztab. Marian Dados. Warto zaznaczyć, że najsłabszym samolotem był samolot prowadzącego, dowódcy klucza. Został on wytypowany ze względu na najwolniejszą adaptację.

Foto Wacek Hołyś

 

W pierwszym okresie zaczęto loty w dwóch parach, które mijały się i tak np. jedna para nadlatywała z jednej krawędzi pasa, a druga z naprzeciwka, z przeciwnej krawędzi. Odległość w chwili mijania wynosiła około 50 – 60 metrów. Dowódca klucza – Józef Głowacki nie był zadowolony z takiej odległości i podczas treningów sukcesywnie piloci zmniejszali odległość między sobą co doprowadziło dowódcę puckiego dywizjonu – kmdr ppor. Zenona Chojnackiego do przerażenia, który oglądając z ziemi trening pilotów stwierdził, że wykonywane manewry są zbyt ryzykowne, aby je zaprezentować szerszej publiczności i jednocześnie zakazał wykonywania tego elementu.

Piloci przeszli więc do innego wariantu jakim było wykonywanie, w składzie „pary” ciasnych wiraży nad lotniskiem już w nieco większej odległości od siebie jednak i to nie zostało przychylnie przyjęte ze strony wyższych przełożonych oglądających pokaz z ziemi. Ostatecznie piloci wybrali najmniej ryzykowny wariant, lecz równie trudny jak poprzednie.

Cała „czwórka” zaczęła trenować ciasne przeloty w szyku „romb” oraz „grot”, które utrzymano w mocy do dnia pokazów. Do przelotów dołączono trudną figurę zwaną „różyczką” jednak z różnych przyczyn nie wykonano tego manewru ponownie podcinając skrzydła fantazji pilotów. Po pierwszych treningach można było usłyszeć krótkie uwagi… typu – podchodziłeś z lewej za blisko, szarpałeś lotem. Po prawej stronie dowódcy klucza – kmdr Głowackiego latał robiący coraz to większe postępy w szkoleniu – por. mar. pil. Wojciech Łagódka, na lewej (trudnej dla pilotów pozycji) kpt. mar. pil. Wiesław Krawczyk, a całe ugrupowanie zamykał – kpt. mar. pil. Antoni Dołęga.

Foto Kazimierz Majchrzak

Dalsze treningi w trakcie kolejnych tygodni odbywały się podczas zwykłych lotów szkolnych przy czym piloci najpierw wykonywali swoje obowiązki związane z planem szkolenia, a dopiero później zabierali się do treningów. Często warunki pogodowe nie pozwalały na wykonanie treningu stąd zespół zmuszony był poświęcać swój wolny czas na dwa wyloty, które odbyły się w dniach wolnych tj. w sobotę. Do grupy dołączył także solista w osobie – kmdr por. pil. Stanisław Pietraszkiewicz, który prezentował samolot MiG-21bis w pokazie indywidualnym, wykonując treningi i pokaz na samolocie nr 8705 z eskadry A, 1 klucza.

Komandor Pietraszkiewicz, w jednostce dał się poznać jako silna osobowość. Szybko wspinał się na wyżyny latania. Podziwiany przez personel lotniczy za dużą wytrzymałość przeciążeń. Jego stanowczość w dowodzeniu powodowała, że zawsze mógł liczyć na kadrę. Podziwiany jako solista podczas rożnego rodzaju pokazów lotniczych jakie miały miejsce wcześniej w naszej jednostce. Nie obnosił się z tą sytuacją, tylko zachowywał skromność. Niestety i samego solistę również dotknęły ograniczenia, których nie sposób było ominąć. Na treningach przed pokazami wykonywane ewolucje, głównie niskie przeloty nad pasem czy nalot na tzw. „górkę” nad pas z wyrównaniem na 10 metrach nad ziemią robiły ogromne wrażenie, jednak za względów bezpieczeństwa nie można było tego zaprezentować szerszej publiczności.

Kmdr Pietraszkiewicz w efektownym przelocie. Foto Cezary Piotrowski

Piloci nie mieli specjalnie trudności z wykonywaniem figur w powietrzu gdyż wyszkolenie pilotów z 34 plm było na bardzo wysokim poziomie. Więcej chodziło o dobór pod względem wytrzymałości w sferze psychiki i reakcji na ewentualne trudności podczas pilotażu grupowego. Z kolei z personelem technicznym również nie było żadnych trudności gdyż każdy wyznaczony technik do obsługi sprzętu spełniał wszystkie warunki.

Mimo to sam pokaz, w dniu lotniczego święta na Babich Dołach bardzo się podobał, a wszyscy zebrani na lotnisku piloci podziwiali wysokie umiejętności kmdr. Pietraszkiewicza oraz pilotów naszej „czwóreczki”. Tylko osoby związane bezpośrednio z lotnictwem są w stanie powiedzieć, ile pracy włożyli piloci, aby zaprezentować swój dywizjon lotniczy. Kto przez te nie całe dwa miesiące obserwował treningi, najpierw dwóch par, a następnie klucza może potwierdzić nieprzeciętne umiejętności i ogromne zaangażowanie pilotów oraz personelu technicznego z Babich Dołów.

Foto Kazimierz Majchrzak

 

Niestety to, co zostało pokazane bezpośrednio w pierwszym, jak i w drugim dniu pokazu, można śmiało określić namiastką tego, co piloci planowali i trenowali przed pokazami. Wszystkie przeloty, mijanki, loty koszące solo, a także w składzie pary, a następnie „czwórki”! robiły wrażenie nawet dla przeciętego Kowalskiego, w sprawach lotnictwa. Niestety po raz kolejny pokaz z powodu obostrzeń wyższego dowództwa został ograniczony do minimum. W finale doszło także do tego, że nie zgadzano się nawet na start całego klucza samolotów MiG-21bis, obawiając się o stan sprzętu, który nie był wprawdzie nowy, lecz za sprawą techników w pełni sprawny i przygotowany do najtrudniejszych zadań wykonywanych, w zwykłe dni powszednie, niż start „klucza”. Jednak za sprawą pilotów – element ten został podtrzymany i wykonany.

Foto Miłosz Rusiecki

Kmdr Głowacki – dowódca klucza pokazowego w opinii kolegów „Ziutek, to taki wujcio dobra rada… nigdy nie odgonił „młodego”, a zawsze wysłuchał i wytłumaczył jak ojciec, świetny pilot”. Kpt. Dołęga – „Antoś to chodzący spokój, mało mówił, ale jak już to dowcipnie… a jak trzeba było to trafnie i dosadnie… świetny pilot”. W opinii techników niezwykle spokojny człowiek, a przy tym bardzo precyzyjny, w tym co robił. Często pytany jak się lata w ogonie. Odpowiadał zawsze, że „Normalnie. Muszę tylko zwracać uwagę na trzy punkty i nic mi się wtedy nie stanie”. 

Foto Wiesław Krawczyk

Tak wspomina Go po latach mjr rez. Henryk Gniech „W przypadku awarii w „czwórce” mówił, że ostatecznie ma jeszcze fotel KM-1. Uważaliśmy, że ma najtrudniej do latania, bo wejście w smugi gazów poprzedników najlepiej nie wróży. Dam sobie radę mówił Antoni”. Kpt. Krawczyk w opinii personelu lotniczego zapamiętany przede wszystkim jako ambitny i perfekcjonalny, w tym co robił… poza tym – dobry kumpel i jak pozostali świetny pilot, który zawsze coś kombinował na boku np. lot odwrócony w parze itp…”. Tak kpt. Krawczyka zapamiętali dziś technicy. „Wiesiek był najtrudniejszym pilotem do rozszyfrowania. Już ta cała promocja 82 miała tak wmówione, że są najlepsi i tego się trzymali. W szkoleniu lotniczym nic darmo nie przychodzi. Trafili do dobrego pułku. Wtedy dowódcą 34 pułku był ppłk Pacześniak, który wziął się za nich na zasadzie jak młody to kot. „Jesteś pilotem i masz latać”. Już w 1983 roku na przebazowaniu we Wdzydzach dostali ostrą szkołę latania. Wyodrębniła się mała grupka przodowników i Wiesiek do nich należał. Z lekkim dystansem odnosił się do techników. Ponadto Wiesiek miał artystyczny talent – ładnie malował obrazy. Nawet z „Lopkiem” Stachowskim trochę rywalizował”. Kpt. Krawczyk powiedział mi kiedyś. „Miałem to szczęście mieć wspaniałych, nietuzinkowych instruktorów od samego początku”.

W kabinie s-tu kpt. Krawczyk. Foto Kazimierz Majchrzak

Natomiast dla wszystkich wielką niespodzianka było wstawienie do zespołu – por. Łagódki. Personel techniczny oceniał Go z punktu widzenia techniki. Jak było w locie – nie wiadomo. Por. Łagódka „Wojtek z pozoru nie pasował to pozostałej trójki, ale jego stoicki charakter połączony z techniką pilotażu predysponował go na czwartego…”. Cały pokaz wzbudził ogólny podziw nie tylko licznie zgromadzonej publiczności, ale także szczere uznanie personelu latającego innych państw biorących udział w Air Show Gdynia Babie Doły 95.

                                              c.d.n.

Tekst Krzysztof Kirschenstein

zdjęcia z archiwum autora