„Wybrańcy Bogów umierają młodo”

Stulecie naszego lotnictwa i Marynarki Wojennej jest dobrą okazją do zastanowienia się, w jaki sposób promować historię i chwałę naszych sił zbrojnych oraz ludzi w nich służących na przestrzeni wielu lat. Tym samym zaszczepić pasję u młodzieży, która szuka drogi w swoim życiu – popychać ich np. w objęcia wojska. Zainicjowałem dziś temat pt. „Polski żołnierz-etos i duma”, przypominając ciekawe i nietuzinkowe postacie, które na trwałe zapisały się w naszej pamięci (w mojej szczególnie), a które można brać sobie za wzorzec.

Jedną z takich postaci jest bez wątpienia ostatni dowódca 1. Puckiego Dywizjonu Lotniczego MW – śp. kmdr por. pil. Czesław Bielawski – wychowanek 34. plm OPK. Czuję się w obowiązku napisać parę zdań o Nim, gdyż właśnie On zaszczepił we mnie jeszcze większą pasje do lotnictwa MW. Materiał ten niejako jest przywołaniem w mojej pamięci człowieka, którego znałem i podziwiałem z należytą mu estymą, gdyż służył w najpiękniejszej formacji wojska, latając w duchu wielkich tradycji polskich skrzydeł. Tę krótką historię drogi Jego życia, napisałem z pełną prostoty szlachetnością i wciąż niesłabnącym zainteresowaniem środowiska, w którym obcuję. Na niezmierzonym firmamencie, konieczne jest ocalanie od zapomnienia nietuzinkowych ludzi, gdyż wciąż borykamy się z coraz bardziej słabnącym zainteresowaniem takich ludzi, a z biegiem czasu ich dorobek i nieprzeciętne dokonania zbledną i przestaną się liczyć z powodu braku wiedzy kolejnych pokoleń. Potrzebny jest nam dziś taki swoisty „Kairos”, który raz jeszcze pozwoli nam z dumą patrzeć na naszą Ojczyznę, która wydała nam tylu wspaniałych ludzi, do których bez wątpienia należał, w mojej skromnej ocenie – kmdr por. pil. Czesław Bielawski.

Poznałem Go w czerwcu 1997 roku, po wykonaniu wspólnego pokazu z dwoma niemieckimi samolotami Tornado z okazji święta Marynarki Wojennej i Dni Morza. Wysoki, postawny o sympatycznej twarzy i miłej powierzchowności, oficer lotnictwa morskiego z 1. Puckiego DL MW imponował mi swoją postawą od pierwszych minut, kiedy zasiadł za sterami samolotu MiG-21bis, przygotowującego się do dynamicznego pokazu. Po wykonaniu lotu, nadarzyła się sposobność, aby poznać tę ciekawą postać. Już od pierwszej chwili kontaktu, miałem do czynienia z człowiekiem obytym, taktownym, kulturalnym i wyjątkowo uprzejmym. Intuicja mnie nie zawiodła. Ta obiecująca znajomość, już po pierwszej rozmowie przerodziła się w poważniejsze relacje, zaowocowane moimi częstszymi wizytami na babiedolskim lotnisku, pogłębiając tym samym moją pasję do lotnictwa i ludzi z nim związanych. Podczas naszych wspólnych rozmów, wykazywał zawsze spokój, równowagę i taką niespotykaną skromność. Urok jego opowieści polegał na tym, że nigdy nie forsował akcentów. Nie robił z siebie bohatera. Potrafił na każdy detal moich pytań, odpowiadać bardzo płynnie i starannie. Imponowała mi za każdym razem Jego skromność, szczerość i taka niespotykana wrażliwość. Zapisał się w mojej pamięci jako człowiek o przyjaznym usposobieniu. Kiedy przebywałem w Jego obecności, czy to na lotnisku, czy prywatnie w Jego mieszkaniu, byłem za każdym razem niezmiernie zbudowany tym serdecznym stosunkiem do mojej osoby.

Poprzez te wszystkie lata moich wizyt na babiedolskim lotnisku, gdzie dane mi było obcować w tak zacnym gronie wspaniałych ludzi – pilotów, inżynierów, mechaników, osprzętowców, nawigatorów i radiowców lotnictwa morskiego, staram się za każdym razem opisując swoje refleksje na ich temat, nie uronić niczego ze sławy ich dokonań. Tym skromnym artykułem pragnę oddać hołd nieodżałowanemu człowiekowi – luminarzowi lotnictwa polskiego, aby pamięć w tak jubileuszowym roku stulecia naszego lotnictwa i Marynarki Wojennej nie przeszła bez echa. Bo jak kiedyś powiedział Wielki Polak – Prymas 1000 lecia kardynał Stefan Wyszyński „Kiedy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie”.

Urodził się 26 grudnia 1959 roku w Lęborku. Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w 1 L.0 im. Stefana Żeromskiego w Lęborku. Od dziecka zafascynowany lotnictwem postanowił, że resztę  życia  poświeci się właśnie jemu. 16 września 1978 roku rozpoczął  naukę w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie. Chłopięce marzenia ziściły się. Na drugim roku wykonywał loty na samolotach TS-11 Iskra w Tomaszowie Mazowieckim, a na trzecim i czwartym roku latał na samolotach Lim-5 w Babimoście. Promowany w „Szkole Orląt” 1 grudnia 1982 roku. Po promocji  skierowany do słynnego 34. plm OPK w Gdyni Babich Dołach i z tym miejscem związany był do końca swojej służby. Po przybyciu do gdyńskiego pułku trafił do 3 klucza, którego dowódcą był ppor. pil. Paweł Padias. Tu poznał smak prawdziwego latania, bratając się od razu z wielką przestrzenią. Tak kmdr. Czesława wspomina inżynier 34. plm OPK. „Kiedy wraz z grupą młodych pilotów przyszedł do pułku, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Taka nowa grupa zawsze wzbudzała podziw, kim oni są w rzeczywistości. Szkolenie teoretyczne na nowy typ samolotu pokazało, że ten niepozorny chłopak dość szybko łapie ideę tematu. Cała ta grupa była zdolna i szybko się szkoliła.

Życie towarzyskie jakie się zawiązało w tamtym czasie dość wyraźnie pokazało, że Czesław do osób rozrywkowych nie należał. Owszem, bywał w towarzystwie, ale zawsze stonowany, ważył słowa i nie należał do wodzirejów. Późniejsze obserwacje podczas lotów tylko potwierdziły moje wcześniejsze „odkrycia”!!! Zawiązywały się różne układy między młodymi pilotami, a technikami. Sprzyjało temu przebazowanie. Czesław Bielawski nie był skory do takich układów. Musiał zdecydowanie się przekonać, aby wejść w taki układ. Ukształtowała się więc grupa osób, a łączył ich wiek. Wszyscy oni byli prawie równi wiekowo. Nie jestem upoważniony do oceny Czesia w powietrzu, ale tak na moją głowę, latał dobrze. Przekładało to się na szybsze zdobywanie klasy. Ponadto miał dar trafiania z analizą defektu który, „wyskoczył” w powietrzu. Pomagał przy tej analizie. Kwestię wyważenia samolotu przy pracy autopilota AP-155SN rozumiał zdecydowanie lepiej niż jego starszy kolega Stanisław P.”.

Ciekawostką jest fakt odnotowania w tym miejscu, iż jeszcze przed przebazowaniem całego pułku do Wdzydz. Promocja 1982 z młodym ppor. pil. Czesławem Bielawskim samodzielnie już wykonywała loty na samolotach MiG-21bis. Loty egzaminacyjne, a następnie samodzielne, nastąpiły z końcem marca i początkiem kwietnia. Były to loty wg ćw. nr 104 „samodzielny lot po kręgu”. Prowadzone w tym czasie szkolenie było bardzo intensywne. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że promocja 82 wykonała wiosną 1983 roku pierwsze samodzielne loty, a już we wrześniu latała w nocy na przechwycenia, co było prawdziwym ewenementem w naszych siłach powietrznych. W 1984 roku ppor. Czesław Bielawski był już starszym pilotem w 1. Kluczu Lotniczym 34. plm OPK. W 1985 roku został dowódcą klucza, a w 1986 roku już jako porucznik, został wybrany „Pilotem Roku”. W następnym roku wykonywał lądowania i starty z jednego z najtrudniejszych i najwęższych drogowych odcinków lądowania w Polsce – jakim był DOL Rososzyca. W tym samym roku po raz drugi z rzędu tytuł „Pilota Roku” przypadł jemu. W 1989 roku był już w 1. Eskadrze Lotniczej na etacie dowódcy 4. Klucza Lotniczego, a 1990 roku już jako kapitan, został z-cą dowódcy 1 eskadry ds. liniowych. Dwa lata później przeszedł do 2 eskadry, pełniąc ten sam etat z-cy dowódcy ds. liniowych. Podczas pokazów lotniczych „Air Viking”, w 1993 roku na lotnisku Siemirowice miał możliwość zademonstrowania szerokiej publiczności – swojego kunsztu lotniczego – wykonując pilotaż na samolocie MiG-21bis. Z początkiem 1994 roku kpt. Bielawski objął dowództwo 2. Eskadry Lotniczej 34. plm MW. W latach 1995-97 wszedł w skład Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Siłach Ochrony ONZ (UNPROFOR) na terenie byłej Jugosławii. Po powrocie do kraju pełnił obowiązki dowódcy 2 eskadry i zastępcy dowódcy dywizjonu lotniczego.

Podczas Dni Morza w 1997 roku po raz kolejny zademonstrował swój kunszt lotniczy występując tym razem w pokazowym locie wraz z dwoma samolotami Tornado niemieckich sił morskich, które to przyleciały na lotnisko Babie Doły w ramach obchodów Dni Morza i święta Marynarki Wojennej. Rok później podczas zorganizowanych pokazów Air Show 98 na lotnisku macierzystej jednostki – kmdr Bielawski znowu mógł zachwycać swoimi umiejętnościami lotniczymi, ogromną rzeszę publiczności zgromadzonej na płycie lotniska – latając w parze ze swoim kolegą z promocji – kmdr. ppor. pil. Wiesławem Krawczykiem. Pilotaż wykonywali na samolotach bojowych MiG-21bis w wyjątkowo trudnych warunkach atmosferycznych przy bardzo niskiej podstawie chmur i przelotnym deszczu. W ramach realizacji programu wymiany eskadr 1. Puckiego Dywizjonu Lotniczego Brygady Lotnictwa MW i niemieckiego 2. Skrzydła Lotnictwa Morskiego w latach 1998-2002 babiedolski personel lotniczy gościł w bazie lotniczej Eggebek czterokrotnie. Grupą za każdym razem dowodził kmdr ppor. pil. Czesław Bielawski.

30 listopada 2000 roku został wyznaczony na stanowisko dowódcy 1. Puckiego Dywizjonu Lotniczego im. kmdr por. pil. Edwarda Szystowskiego w Gdyni Babich Dołach. Na tym stanowisku pełnił służbę do 2003 roku, kiedy to dywizjon został rozformowany, a samoloty myśliwskie MiG-21bis zakończyły swój żywot w lotnictwie Marynarki Wojennej. Służbę wojskową zakończył z ogólnym nalotem 2000 godz. i jako starszy specjalista w Generalnym Zarządzie Logistyki Sztabu Generalnego WP. Kmdr por. pil. Czesław Bielawski odznaczony był srebrnymi medalami „Za zasługi dla obronności kraju” i „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”. W 1991 roku postanowieniem Prezydenta RP wyróżniony został brązowym „Krzyżem Zasługi”. Będąc już w rezerwie rozwijał swoją pasję chodzenia po górach pracując od kwietnia 2009 roku dla miejscowego biura OBWE w programie kierowania granicami i był delegowanym z ramienia rządu swojego kraju. Niestety los obszedł się z nim tragicznie. Podczas jednego ze szkoleń jakie udzielał z zakresu wspinaczki sześciu pracownikom organizacji międzynarodowych i ambasad, zarejestrowanych w Tadżykistanie, wydarzył się tragiczny wypadek w górach Tadżykistanu w miejscowości Charangon 20 km na północ od Duszanbe. Czesław Bielawski spadł ze skały z wysokości 25 metrów i zmarł wyniku odniesionych obrażeń.

17 sierpnia 2009 roku odbyły się uroczystości pogrzebowe na cmentarzu Gdynia-Oksywie, gdzie zebrana rodzina, przyjaciele oraz lotnicy z Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej pożegnali tragicznie zmarłego kmdr. por. pil. rez. Czesława Bielawskiego – ostatniego dowódcę rozformowanego na początku 2003 roku 1. Puckiego Dywizjonu Lotniczego w Gdyni Babich Dołach. W okresie swojej służby wykonywał loty na samolotach: SBLim-2, Lim-5, TS-11 Iskra, MiG-21bis/UM.

Kochał latać i lotnictwo… I znowu najdobitniej odpowiada na to jaki kunszt lotniczy posiadł Czesiek jeden z nawigatorów 34. plm MW. „On i samolot, to była – para nie rozłączona. Jego latanie – było zjawiskowe, połączone żywiołem – natury przestrzeni – powietrza i pasji – charakteru człowieka, zamknięte hermetycznie ze sobą. Komenda radiowa „burta, hermetyczna zezwól wykołować”… , rozpoczynały w Nim proces wewnętrznego skupienia i napięcia, zrozumiany tylko przez samych pilotów – a myśliwców i szturmowcówszczególnie. Miał swoją filozofię dla wykonywanej pasji latania. Podczas trwania lotów, Jego korespondencja radiowa w eterze, ograniczała się do niezbędnego minimum wymaganych procedur. Zadania w powietrzu wykonywał precyzyjnie z dynamiką myśliwca, co każdy nawigator NN/SD i RSL-u, mógł zaobserwować na wskaźnikach radarów”.

Tak wspomina swojego kolejnego dowódcę, sekretarka – kmdr. ppor. pil. Czesława Bielawskiego – Pani Magdalena Siedlecka-Skupień. „Mój kolejny Dowódca Jednostki, w której pracowałam jako sekretarka. Dla nas wszystkich Czesiu, to nie tylko przełożony, to Kolega o wysokiej kulturze osobistej, jak i większość oficerów, którzy piastowali to stanowisko. Zwracaliśmy się do Niego po imieniu, lecz z szacunkiem, gdyż tak było rodzinnie. Byliśmy na dobre i złe. Gotowi do wszelkiej pomocy. Oczywiście gdy sytuacja tego wymagała, forma zwracania była wtedy służbowa. Nigdy nie stawiał barier, zawsze był chętny do pomocy i gotowy, aby wysłuchać swoich podwładnych. Przystojniak o dużych niebieskich oczach. Z zawadiacką fryzurką opadającą na twarz, która dodawała Jemu wiele uroku. Można było czasem pomyśleć, że się nie uczesał. Lecz to wiatr rozwiewał Jego włosy. Albo czasem gdy rozpatrywał dokumenty, zanurzał swoje palce w gęstą czuprynę i się zamyślał… Czasem myślałam, że chciałby być cały czas w korytarzach powietrznych i rozkoszować się wirem powietrza i nieograniczonej przestrzeni, niż być w swoim gabinecie i rozpatrywać pocztę. Kompetentny, łatwo dostosowujący się do nowych okoliczności. Zawsze potrafił przezwyciężać nieoczekiwane trudności. Wykazywał się ogromną wiedzą profesjonalną niezbędną na tym stanowisku. Przede wszystkim był PILOTEM! Rozwiązywał problemy na ziemi jak i w powietrzu, znajdując odpowiedni sposób, nawet w skomplikowanych sytuacjach, skutecznie oceniając ryzyko i przewidując z nim związane korzyści i straty. W trakcie pełnienia swojej służby i wykonywania zadań zawsze starał się osiągnąć najlepsze wyniki i nie stosował się do prostych i dostępnych rozwiązań. To był MISTRZ! Choć bardzo skromny”.

Tak z kolei wspominają kmdr. Bielawskiego Jego koledzy z promocji. „Czesiu to jedna wielka, chodząca indywidualność. Człowiek bardzo skromny, a jednocześnie bardzo ambitny, ale nie na pokaz. Zawsze bardzo dużo od siebie wymagał, ale też bardzo dużo od siebie dawał. Przy swojej skromności nie potrafił walczyć „o swoje”. Miał na większość spraw bardzo skrystalizowane poglądy, ale nie zawsze dzielił się nimi z innymi. Tak w głębi serca, to był chyba pacyfistą i swoją służbę w mundurze musiał mocno usprawiedliwiać miłością do latania. A latał świetnie. Bardzo zaczepnie, jak na myśliwca przystało, a jednocześnie bardzo płynnie. Nie było dla Niego lotów „na pusto”. Z Czesiem po zwykłym LRP było o czym pogadać i warto było się uwagami i spostrzeżeniami wymienić”. Jeden z ostatnich inżynierów 2. Eskadry Lotniczej 1. Puckiego DL MW scharakteryzował kmdr Czesława na koniec służby w ten sposób „Był pilotem, który znał możliwości oraz zastosowanie bojowe samolotu MiG-21bis od podszewki. Zawsze elokwentny, pomocny i nadzwyczaj kulturalny do naszego zespołu technicznego, w mojej ocenie był bardzo dobrym pilotem”.

Mówi się, że pilotom zawsze życzy się tylu lądowań co startów. Kmdr por. pil. Czesław Bielawski wystartował do swojego ostatniego lotu – do lotu z którego nie będzie już lądowania… W ten ostatni lot do niebieskiego dispersalu zabrał swoje marzenia, plany i nadzieję, które nigdy nie zostaną już zrealizowane… Dla mnie pozostał skromnym i nade wszystko ciekawym człowiekiem o wyjątkowych cechach charakteru, który dzielił się swoją wiedzą i pasją z innymi – pozostawiając w nas wszystkich, niezatarty ślad swojej osobowości, to najlepsze epitafium dla nieodżałowanego dziś Cześka …

                                                               Krzysztof Kirschenstein